Posted on Leave a comment

NCBR: 150 mln zł na wsparcie przedsiębiorstw spoza Mazowsza

NCBR: 150 mln zł na wsparcie przedsiębiorstw spoza Mazowsza

Do 31 sierpnia 2017 roku małe i średnie firmy, działające w całej Polsce – poza woj. mazowieckim, mogą ubiegać się o bezzwrotne dofinansowanie nowych lub udoskonalanych produktów i technologii. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) w ramach obecnego konkursu przeznaczyło na ten cel ogółem 150 mln zł.

Udostępniamy nagranie wideo:

https://wideo.pap.pl/videos/16043/

Wsparcie mogą uzyskać projekty o wartości od 300 tys. do 1,5 mln zł, a wielkość dofinansowania może sięgać nawet 80 proc. kosztów realizacji. Nabór wniosków prowadzony jest w ramach uproszczonej i przyspieszonej procedury, czyli tzw. „Szybkiej ścieżki” dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Dyrektor NCBR prof. Maciej Chorowski powiedział PAP, że bezzwrotne dofinansowanie kierowane jest przede wszystkim do lokalnych podmiotów, które jeszcze nie współpracowały z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Jak podkreślił, środki mogą zostać przeznaczone na prace badawczo-rozwojowe, mające na celu nie tylko opracowanie i wprowadzenie na rynek nowych produktów i technologii, ale także doskonalenie rozwiązań już wykorzystywanych i oferowanych przez firmy.

Zgłoszone projekty oceniane będą pod względem innowacyjności oraz perspektywy rynkowej. Procedura ubiegania się o środki NCBR ma bowiem na celu zmniejszenie ryzyka, że firma podejmie złą decyzję inwestycyjną.

„Chcemy obniżyć ryzyko wejścia w nowy produkt. Nasze wsparcie jest kierowane głównie do tych przedsiębiorstw, które nie są pewne, czy uda im się osiągnąć zamierzony cel techniczny oraz czy spełnią wymagania rynku” – podkreśla dyr. Chorowski.

Dotychczasowe konkursy NCBR w ramach „Szybkiej ścieżki” przyniosły już wymierne korzyści wielu lokalnym przedsiębiorcom z sektora MŚP. Przykładem jest firma Dramiński S.A. z Olsztyna, która otrzymała niespełna 2 mln euro na prototyp urządzenia do bezinwazyjnego wykrywania nowotworów piersi u kobiet za pomocą promieni ultradźwiękowych.

„Środki z programu były dla nas znaczącym wsparciem. Sfinansowaliśmy m.in. zakup urządzeń pomiarowych do pracy nad przetwornikami ultradźwiękowymi oraz kilkanaście etatów w firmie” – powiedział PAP wiceprezes Dramiński S.A. Andrzej Wiktorowicz.

Deklaruje on jednocześnie, że przedsiębiorstwo będzie ubiegać się o kolejne środki z NCBR na wsparcie rozwoju innowacyjnych technologii. Dramiński planuje wejść ze swoim produktem na rynek pod koniec 2018 r.

Z kolei firma Advanced Protection Systems z Gdyni dzięki konkursowi NCBR opracowała i rozwinęła system do wykrywania i neutralizacji dronów. W ramach „Szybkiej ścieżki” przedsiębiorstwo otrzymało ponad 1,7 mln zł, co stanowiło 75 proc. wartości całego projektu.

Jak podkreślił prezes gdyńskiej firmy Radosław Piesiewicz, bez dofinansowania nie udałoby się projektu wdrożyć. ”Prace jeszcze trwają, udoskonalamy na przykład różne sensory, ale już obecna, pierwsza wersja systemu jest w pełni stabilna i funkcjonalna” – powiedział PAP Piesiewicz.

„Mamy ambitne plany wejścia na rynek globalny. Jako jedna z nielicznych polskich firm swoją ofertę prezentujemy na targach bezpieczeństwa w Londynie. Nasz system cieszy się ogromnym zainteresowaniem, ponieważ jest to bardzo konkurencyjne rozwiązanie” – zaznaczył prezes Advanced Protection Systems, zapowiadając, że również jego przedsiębiorstwo będzie ubiegać się o kolejne środki na dofinasowanie projektów.

W ramach aktualnie prowadzonego konkursu NCBR zainteresowane przedsiębiorstwa mogą składać wnioski do 31 sierpnia. „Przyznanie wsparcia jest zależne od miejsca realizacji projektu, które musi znajdować się poza woj. mazowieckim. Jednak nawet firma, która jest zarejestrowana na Mazowszu, ale chce realizować projekt poza regionem, może być beneficjentem programu” – powiedział PAP dyr. Chorowski. (PAP)

Posted on Leave a comment

Raport: polski internet to pole bitwy politycznych botów

Raport: polski internet to pole bitwy politycznych botów

Polskie media społecznościowe pełne są fałszywych tożsamości – nawet co trzeci wpis na polskim Twitterze wysyłają boty – wynika z raportu nt. propagandy w polskim internecie, opublikowanego przez Oxford Internet Institute.

Autorem raportu “Computational propaganda in Poland: False Amplifiers and the Digital Public Sphere” jest Robert Gorwa, absolwent Oxford Internet Institute (OII) na University of Oxford, który sprawdzał, jak w Polsce wyglądają zjawiska obserwowane wcześniej np. podczas kampanii prezydenckiej w USA.

Naukowiec zauważa, że w naszym kraju Facebook stał się głównym źródłem informacji w stopniu jeszcze większym, niż w USA – przynajmniej gdy chodzi o młodych odbiorców. Korzysta z niego aż 22,6 mln spośród 30,4 miliona użytkowników Internetu (dużo mniejszy zasięg ma Twitter z ok. 4 mln użytkowników). Wyjątkowe środowisko do badań tworzą też skomplikowana historia i klimat polityczny.

Według Gorwy wyniki przeprowadzonych w roku 2015 wyborów sugerują, że PiS lepiej od PO potrafił wykorzystać Internet do mobilizacji i swoich zwolenników i kontroli medialnej narracji – zwłaszcza skierowanej do młodzieży – choć to “młodym, wykształconym, z dużych miast” wyborcom PO przypisywano lepsze obycie z Internetem.

Według cytowanych w raporcie ekspertów na informatyczną propagandę składają się trzy główne elementy: polityczne boty udające prawdziwych użytkowników (by rozpowszechniać spam i szkodliwe linki), zorganizowany trolling (w tym kampanie nienawiści i prześladowań) oraz rozsiewanie “fake news”.

W swoich badaniach Gorwa oparł się na wywiadach z ekspertami, managerami kampanii politycznych, dziennikarzami, aktywistami, pracownikami firm marketingowych działających w mediach społecznościowych i przedstawicielami grup obywateli. Badał także pod względem ilościowym zjawiska dotyczące dyskusji politycznych na polskim Twitterze.

Według niego wypowiedzi badanych pozwalają sądzić, że w Polsce powstał istny przemysł zajmujący się tworzeniem fałszywych tożsamości na Facebooku, Twitterze i w innych mediach społecznościowych. Media te można wykorzystywać w celach komercyjnych i politycznych.

Polem bitwy są portale internetowe, zwłaszcza dwa najważniejsze: Onet i Wirtualna Polska – wskazuje naukowiec. Natychmiast po opublikowaniu wiadomości na dowolny temat pojawiają się komentarze polityczne. (Dlatego wiele stron internetowych, np. Gazety Wyborczej, stara się utrudnić użytkownikom takie dyskusje). Jak zauważa Gorwa, rozpowszechniony jest pogląd, jakoby partie polityczne opłacały niektórych komentujących, a duża część trollowania miała charakter zorganizowany.

“Ciekawym i niepokojącym” zjawiskiem – zdaniem eksperta – są interakcje trollingu i internetowych algorytmów. Nienawistne wpisy, które zostały usunięte przez moderatorów, są jednak zauważane przez indeksujące algorytmy i pozostawiają w internecie ślad. Jeśli wiele wpisów sugeruje, że “Kowalski jest gejem” – to mimo usunięcia samych wpisów nt. Kowalskiego Google wciąż wyświetla to nazwisko w określonym kontekście.

Przytaczanym w raporcie przykładem “fake news” jest wiadomość o rzekomej grze komputerowej “Niebieski wieloryb”, mającej skłaniać młodzież do samobójstwa. Pojawił się on na jednej z rosyjskich stron informacyjnych i został rozpowszechniony przez brytyjską gazetę “The Sun”. Na informację zareagowało nawet polskie Ministerstwo Edukacji, rozsyłając do szkół ostrzeżenie.

Na polską politykę online wyraźny wpływ ma też działalność Rosji, związana z konfliktem ukraińskim – zauważa autor raportu. Robert Gorwa powołuje się na raport Centrum Stosunków Międzynarodowych, które – jako przykład takiej działalności – podaje fałszywe informacje publikowane podczas szczytu NATO w Warszawie (w 2016 r). W odpowiedzi na takie zarzuty rosyjski Sputnik Polska opublikował ironiczny tekst “Jak rozpoznać rosyjskiego trolla”.

Dyskusje dotyczące Rosji kończą się w internecie zalewem komentarzy i obrażaniem lub nękaniem komentatorów. Ci, którzy podają prawdziwe dane osobowe, bywają zastraszani, jak np. pewien krytyczny wobec Rosji dziennikarz, który dostawał prywatne wiadomości grożące jego żonie i dzieciom – czytamy w raporcie. Coraz trudniej też odróżnić fałszywe konta od prawdziwych, gdyż te pierwsze stają się coraz bardziej wyrafinowane, a wyzwisko “ruski troll” należy do bardzo popularnych w Internecie.

Gorwa dotarł też do politycznego konsultanta i marketera pracującego dla dużej firmy zajmującej się wykorzystaniem fałszywych tożsamości na polskich platformach społecznościowych. W ciągu ostatnich 10 lat Firma (jak umownie nazywa ją autor raportu) stworzyła ponad 40 tysięcy unikatowych tożsamości – każdą z wieloma kontami na różnych platformach społecznościowych i portalach, unikatowym adresem IP, a nawet tożsamością. Zdjęcia profilowe wyszukuje się w Internecie i modyfikuje, aby nie rozpoznawały ich poszukujące pierwowzoru wyszukiwarki. Tak uzyskane setki tysięcy fałszywych kont wykorzystywane są do celów politycznych i komercyjnych (np. przez firmy farmaceutyczne, które chcą skorzystać z “szeptanego” marketingu).

Każdy pracownik Firmy zarządza nawet 15 różnymi tożsamościami – mają one własny styl pisania, zainteresowania i osobowość. Manipulacje VPN pozwalają udawać, że chodzi o prawdziwe osoby, przemieszczające się po mieście. Fałszywi internauci nie kopiują wzajemnie swoich wypowiedzi. “Wszystko to sprawia, że odróżnienie ich prawdziwych kont od fałszywych jest praktycznie niemożliwe” – ocenia naukowiec.

Wpływanie na opinię publiczną nie odbywa się bezpośrednio – działalność botów skierowana jest raczej do liderów opinii: polityków, dziennikarzy, blogerów. Zgadzając się z nimi i stając followersami, boty podejmują subtelne działania, mające doprowadzić do założonego celu.

Według informatora Gorwy całkowicie automatyczne boty wykorzystywane są tylko w trzech przypadkach: do spamowania, szerzenia nienawiści oraz dyskredytowania oponentów, którzy otrzymują tak nieudolne poparcie ewidentnych botów, że zniechęca to prawdziwych zwolenników. Jeden z przedstawicieli Facebooka przyznał, że bardziej niż botów, obawia się “ręcznie” sterowanych i tworzonych fałszywych kont (tylko w związku z kampanią prezydencką we Francji Facebook usunął 30 tys. fałszywych kont!).

Aby zbadać ilościowo wpływ propagandy na polskiego Twittera, Gorwa przeanalizował wieloletnią aktywność na 50 ważnych pod względem politycznym kontach – w tym na kontach wszystkich najważniejszych w Polsce partii.

Wykorzystując między innymi hashtagi: #sejm, #smolensk i #aborcja do trzytygodniowej obserwacji dyskusji politycznych na 30 wytypowanych kontach (co przekładało się w sumie na 50 tys. tweetów) autor badania wykazał, że bardzo niewielka liczba kont odpowiada za nieproporcjonalnie dużą część aktywności w dyskusjach politycznych dotyczących tych hashtagów. Liczba prawicowych kont, które miały cechy typowe dla botów, okazała się przy tym dwukrotnie większa, niż lewicowych, a garstka najaktywniejszych prawicowych kont była odpowiedzialna za 20 proc. całkowitej aktywności politycznej na Twitterze – ustalił Gorwa. Ogółem ok. 33 proc. aktywności można było przypisać botom – to prawie tyle, co udział botów w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa – a więcej, niż w przypadku kampanii wyborczych we Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii.

W ostatnich miesiącach pojawiło się też wiele botów lewicowych.

Jak pisze w podsumowaniu autor, problem internetowej propagandy jest trudny do zbadania, dotyczące jej pytania stają się coraz bardziej aktualne. “Wkraczamy w złoty wiek propagandy, dezinformacji i manipulacji medialnej” – ocenia.

Raport powstał w ramach projektu “Computational Propaganda Research Project”. Zaangażowani naukowcy badają wykorzystanie mediów społecznościowych do manipulowania opinią społeczną w latach 2015-2017 w kilku krajach: Brazylii, Kanadzie, Niemczech, Polsce, Tajwanie, Ukrainie, Rosji i USA. Treść publikacji znajduje się na stronie:
http://comprop.oii.ox.ac.uk/wp-content/uploads/sites/89/2017/06/Comprop-Poland.pdf

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

Lista zakupów przyszłości; polska aplikacja zakupowa ma zawojować świat

Lista zakupów przyszłości; polska aplikacja zakupowa ma zawojować świat

Aplikacja zakupowa Listonic stworzona przez absolwentów Politechniki Łódzkiej to najczęściej pobierany tego typu program na rynkach anglojęzycznych. Ma jeszcze kilka innych wersji językowych i będą kolejne – w tym indonezyjska i hindi. Autorzy mają wizję listy, która domyśli się, co chcemy kupić.
„Zakupy z listą to jest oszczędzanie pieniędzy, bo ludzie wydają wówczas 25 proc. mniej, bowiem lista zmniejsza szanse na spontaniczne, przypadkowe zakupy. Dodatkowo w Polsce pokazujemy promocje w sklepach dopasowane do listy zakupów” – wyjaśnił w rozmowie z PAP współtwórca Listonic Filip Miłoszewski.

To, co wyróżnia polską aplikację, to – zdaniem jej twórców – fakt, że zbierają oni opinie użytkowników i wdrażają je w życie. A użytkownikom zależy przede wszystkim na tym, żeby zakupy robiło się szybciej i wygodniej, bo wciąż większość codziennych zakupów spożywczych robi się w lokalnych marketach, a nie przez internet.

Miłoszewski dodał, że jeśli chodzi o wygodę, to istotne jest współdzielenie listy i możliwość tworzenia i uzupełniania jednej, wspólnej, rodzinnej listy zakupów, która nie zginie, bo jest m.in. w telefonie, chmurze, zegarku, na tablecie czy w przeglądarce internetowej. Aplikacja wyświetla też porady zakupowe, a także sprawia, że dzięki technologii rozpoznawania głosu można do telefonu powiedzieć, co chce się kupić i on sam stworzy z tego listę zakupów.

Dodatkowo produkty na liście sortują się tak, jak wyglądają alejki sklepowe; aplikacja ułatwia też tworzenie nowej listy – na podstawie bazy kupowanych przez nas zwyczajowo produktów.

„70 proc. produktów, które kupujemy każdego tygodnia – takie są badania – w zasadzie nie zmienia się. Kupujemy tydzień w tydzień podobne rzeczy. Listonic podpowiada produkty, które kupujemy najczęściej, dzięki temu każdą listę zakupów tworzy się szybciej” – podkreśla Miłoszewski, przyznając, że autorzy rozwiązania chcą zbudować pierwszą na świecie listę, która domyśli się, co użytkownik może chcieć jeszcze kupić.

„Docelowo lista ma podpowiedzieć, co może się jeszcze przydać, bazując na konkretnej historii zakupowej, na tym jakie są relacje między produktami. Po prostu ma być inteligentna” – dodał.

Prowadzone są również prace zmierzające do zintegrowania aplikacji z nowoczesnymi lodówkami czy inteligentnym głośnikiem służącym do zarządzania domem.

„Chcemy, żeby do tych wszystkich rzeczy mówić, co chce się kupić. Przykładowo: otwieram lodówkę, patrzę, że brakuje mi jakichś produktów, mówię, co chcę jeszcze dodać do mojej listy zakupów i to automatycznie ląduje w moim telefonie. Nic więcej nie trzeba robić. To wszystko ma być taką listą zakupów przyszłości. Ta lekko futurystyczna wizja jest w zasięgu naszej ręki” – zapowiedział.

„Naszym celem jest stworzenie inteligentnej, najlepszej listy zakupów na świecie” – dodał Filip Miłoszewski.

Założycielami łódzkiej firmy tworzącej rozwiązania mobilne są trzej absolwenci Politechniki Łódzkiej: Filip Miłoszewski, Kamil Janiszewski i Piotr Wójcicki, którzy podczas wspólnego pobytu na wymianie studenckiej wpadli na pomysł stworzenia mobilnej listy zakupów. „Nasz projekt studencki urósł do takiego rozmiaru, że teraz jesteśmy najpopularniejszą tego typu aplikacją zakupową w Polsce i staramy się podbić świat” – podkreślił Miłoszewski.

Aplikacja jest dostępna na najważniejszych platformach mobilnych (Android, iPhone, Windows Phone) oraz w internecie. Zdobywa już rynki anglojęzyczne, a w samych Stanach Zjednoczonych w 2016 r. liczba użytkowników wzrosła o 1300 proc.

„Udało nam się osiągnąć taki status, że Listonic jest aktualnie najlepiej ocenianą listą zakupów w sklepach internetowych i dodatkowo jest najczęściej pobieraną aplikacją na wszystkich rynkach anglojęzycznych. Czyli pewien poziom sukcesu osiągnęliśmy, natomiast teraz chcemy to przełożyć na bardziej globalny efekt” – podkreślił.

Aplikacja – po wersji polsko– i anglojęzycznej – przetłumaczona została na 6 kolejnych języków, w tym tak popularne jak: niemiecki, hiszpański, portugalski, francuski i rosyjski, a także na duński. Dzięki temu firma ma zamiar zaistnieć nie tylko na rynkach europejskich, ale również w krajach Ameryki Środkowej i Południowej. Najważniejsze obecnie jej cele rozwoju to m.in. Brazylia, Meksyk, Niemcy i Rosja. Podczas tegorocznych wakacji planuje dołożyć kolejnych 10 języków, w tym m.in. tak egzotyczne jak indonezyjski czy hindi.

Dotąd aplikację Listonic pobrano 1,5 mln razy. Szacuje się, że ma ona obecnie ponad 400 tys. aktywnych użytkowników miesięcznie, z czego już połowa pochodzi spoza Polski. (PAP)

Posted on Leave a comment

Polscy badacze wykazali, dlaczego reklamy internetowe nas irytują

Reklamy internetowe

Reklamy wyświetlane w internecie rozpraszają uwagę odbiorców, a to przekłada się na wzbudzenie negatywnych emocji, których przyczyną są… właśnie reklamy – wykazali polscy naukowcy.

W badaniach nad wpływem inwazyjnych reklam na poziom koncentracji i emocje odczuwane przez osoby odwiedzające strony internetowe po raz pierwszy wykorzystano elektroencefalogram (EEG). Badanie przeprowadzili prof. Izabela Rejer i dr Jarosław Jankowski z Wydziału Informatyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

“Do tej pory większość badań w tym obszarze miała charakter subiektywny i deklaratywny. Zazwyczaj analizowano jedynie wpływ reklam internetowych na świadomość marki i zapamiętywanie, a badania realizowano z udziałem kwestionariuszy” – powiedziała PAP prof. Rejer.

Aby przetestować wpływ inwazyjnych reklam internetowych na koncentrację i emocje użytkowników, naukowcy ze Szczecina postanowili więc zmierzyć aktywność elektryczną mózgu. Ich zadaniem była “próba obiektywizacji” oceny reakcji mózgu związanych z wpływem inwazyjnych reklam na internautów.

Osoby biorące udział w eksperymencie miały przeczytać i zrozumieć tekst znajdujący się w obrębie stron internetowych. Ich uwaga była rozpraszana poprzez wyświetlanie reklam graficznych w formacie 300×250 pikseli, eksponowanych w warstwie przesłaniającej treści redakcyjne. Stopień zrozumienia tekstu naukowcy kontrolowali po zakończeniu eksperymentu za pomocą zestawu pytań odnoszących się do kluczowych aspektów tekstu. W trakcie eksperymentu mierzono elektryczną aktywność mózgu za pomocą elektroencefalografu – badacze umieścili elektrody nad ośrodkami czołowymi mózgu, które są odpowiedzialne za koncentrację i emocje.

Analizując wyniki EEG naukowcy zaobserwowali dwa główne efekty, które wystąpiły u wszystkich badanych.

“Pierwszy nie był dla nas zaskoczeniem – obecność reklam internetowych spowodowała wyraźny spadek poziomu koncentracji. Przejawiał się on jako spadek mocy fal beta w czołowych ośrodkach mózgowych” – opisuje prof. Rejer.

Drugi efekt był dla badaczy niespodzianką. Jak wyjaśniają, pojawienie się reklamy na stronie internetowej powodowało wystąpienie silnych zmian w indeksie asymetrii międzypółkulowej fali alfa w korze czołowej (asymetria międzypółkulowa oznacza, że moc fali w jednej półkuli była wyższa niż w drugiej). Kierunek tych zmian różnił się jednak wśród uczestników badania. U części uczestników moc fali alfa była wyraźnie wyższa w półkuli prawej, u pozostałych – w półkuli lewej.

„Może to mieć związek z uodpornieniem na takie bodźce (inwazyjne reklamy internetowe – przyp. PAP) osób intensywnie korzystających z internetu, jak i z indywidualnymi predyspozycjami i adaptacją do sytuacji związanych z przerwaniem procesu kognitywnego” – dodaje dr Jankowski.

Innymi słowy, internauci podświadomie filtrują treści reklamowe i ich wręcz nie zauważają. To zjawisko określane jest jako tzw. ślepota banerowa – wskazują badacze.

W ocenie naukowców ich badanie wyjaśnia “w sposób empiryczny i zobiektywizowany”, dlaczego wykorzystanie inwazyjnego przekazu może negatywnie wpływać na postrzeganie nadawców reklam internetowych.

“Przerwanie procesu kognitywnego i utrata koncentracji, związanej z lekturą strony internetowej przekłada się na wzbudzenie negatywnych emocji, których przyczyną jest komunikat reklamowy. Reklamodawcy powinni oszacować, czy warto za wszelką cenę absorbować uwagę użytkowników” – podsumowują swoje analizy szczecińscy eksperci.

Przebieg i wyniki eksperymentu ukazały się w piśmie “Cognitive Processing”.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

SMARTULA najlepszą “Jaskółką Przedsiębiorczości”

Autorzy platformy monitorującej pasiekę pszczelarską – SMARTULA zwyciężyli w konkursie “Jaskółki Przedsiębiorczości 2017” na najlepszy pomysł biznesowy studentów Politechniki Gdańskiej. Drugie miejsce zajął serwis nieruchomości łączący najemców z wynajmującymi, a trzecie robot do pomiarów gleby.

Konkurs „Jaskółki Przedsiębiorczości” jest skierowany do studentów oraz doktorantów Politechniki Gdańskiej. Od 2006 roku organizuje go Centrum Transferu Wiedzy i Technologii PG. Zadaniem uczestników jest przedstawienie nietuzinkowego i innowacyjnego pomysłu na biznes.

“Do tegorocznej edycji konkursu wpłynęło 13 wniosków. Spośród nadesłanych prac do finału zakwalifikowano 8 najlepszych. Preferowane były projekty bazujące na nowoczesnych technologiach oraz innowacyjne w zakresie produktu lub usługi” – informuje Politechnika Gdańska.

Członkowie zwycięskiego zespołu: Łukasz Bieliński, Tymoteusz Cejrowski oraz Patryk Cyrzan studiują na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki.

Zwycięzcy studenci opracowali system, który pomoże pszczelarzom nie tylko ochronić hodowlę przed kradzieżą, ale także pozwoli na monitorowanie ilości zebranego miodu czy też ocenę kondycji pszczół. Podczas publicznej, finałowej prezentacji projektu studenci przekonywali, że SMARTULA – dzięki wykorzystaniu koncepcji internetu rzeczy i zastosowaniu odpowiednich czujników – może zrewolucjonizować pszczelarstwo. W nagrodę zwycięzcy otrzymali 5 tys. zł.

Drugie miejsce w konkursie zajął projekt pt. MeRento – nowoczesny serwis nieruchomości łączący najemców z osobami wynajmującymi. Innowacyjną koncepcję stworzył zespół pod nazwą NAVYSOL w składzie: Krzysztof Przekwas, Krzysztof Piotrowicz, Tomasz Rutkowski również z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki. Studenci zdobyli 3 tys. zł.

Trzecia lokata i 2 tys. zł przypadły studentom z Koła Naukowego SKALP za projekt LEM System. Weronika Narloch, Andrzej Reinke, Katarzyna Studzińska. Zespół studentów z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki oraz Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej zaprezentował projekt funkcjonalnego robota, umożliwiającego realizację zadań związanych z wszelkiego rodzaju pomiarami gleby.

Wyróżnienie i udział w warsztatach ufundowanych przez Akcelerator Start-upów Alfabeat otrzymał zespół z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki w składzie: Mateusz Mul, Mateusz Orzoł, Patryk Kaczmarek za projekt CourseAnt. To oryginalny system, dzięki któremu szkolenia i konferencje staną się bardziej atrakcyjne i dostępne dla szerokiego grona odbiorców.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

Psycholog: stres to energia, którą można wykorzystać

Stres traktujemy zwykle jako coś niepożądanego. Tymczasem jest on energią, którą można wykorzystać. Krótkotrwała reakcja na napięcie mobilizuje organizm do aktywności zarówno fizycznej, jak i umysłowej – mówi psycholog Joanna Gutral z Uniwersytetu SWPS.

Stres to stan napięcia wywołany przez bodźce zwane stresorami, który pojawia się w obliczu niekomfortowych dla nas sytuacji. Nerwy mogą powodować reakcje fizjologiczne m.in. przyspieszone bicie serca, podwyższone ciśnienie, wysoki poziom cukru oraz ucisk w żołądku, oraz psychologiczne m.in. lęk, panikę czy złość.

Psycholog Joanna Gutral z Uniwersytetu SWPS wyjaśnia jednak, że krótkotrwała reakcja na napięcie mobilizuje organizm do aktywności zarówno fizycznej, jak i umysłowej. “Stres jest pewnym źródłem energii. To od nas zależy, w jaki sposób tę energię spożytkujemy. Możemy wykorzystać ją jako coś, co nas zmobilizuje do działania, poprawi koncentrację. Jednak przy zbyt dużym nasileniu stresu totalnie nas on demobilizuje i zniechęca do działania” – mówi Joanna Gutral.

Sposób odczuwania stresu zależy od tego, czy odbieramy go jako wyzwanie czy przeszkodę. Korzystny stres, motywujący nas do życiowej aktywności, to tzw. eustres. Podniecenie i napięcie, które wtedy odczuwamy jest przyjemne i sprzyja osiąganiu wyznaczonych celów. Kiedy przekroczymy ten optymalny poziom stresu, przechodzimy do stresu niekorzystnego – tzw. dystresu. Jego skutkiem może być spadek odporności oraz wyczerpanie.

“Badania pokazują, że aby osiągnąć równowagę pomiędzy korzystnym i niekorzystnym napięciem, a jednocześnie utrzymywać się na poziomie maksymalnego wykonania działania, nie powinniśmy koncentrować się na celu, który chcemy osiągnąć, a na tym jak wykonać zadanie” – zauważa psycholog.

Powinniśmy krok po kroku planować kolejne aktywności związane z przybliżaniem nas do celu. “W przypadku matury nie stresujmy się samym wynikiem maturalnym, tylko zastanówmy co możemy zrobić, aby do tej matury jak najlepiej się przygotować” – radzi Joanna Gutral.

Nauka będzie przynosiła lepsze rezultaty, gdy znajdziemy czas na odpoczynek i zredukowanie napięcia, np. poprzez aktywność fizyczną, przebywanie na świeżym powietrzu, czy spotkania z przyjaciółmi. “Należy pamiętać, że egzamin maturalny nie jest przeszkodą w naszym życiu, tylko wyzwaniem, które leży w zasięgu naszych możliwości i spotyka wiele osób” – podkreśla ekspert.

Wbrew pozorom zaplanowany relaks da lepsze rezultaty niż poświęcenie całości uwagi na przygotowanie do testów. Jeśli z tego zrezygnujemy, nauka stanie się wyczerpująca, co w efekcie będzie skutkowało gorszym przyswajaniem materiału i przełoży się na słabsze wyniki.

“Gdy stres pojawi się w trakcie egzaminu, warto wykonać proste ćwiczenie relaksacyjne – zamknąć oczy, wraz z wdechem wyobrażać sobie, że fala odpływa, z wydechem, że fala przypływa. Zaledwie 30-60 sekund odpoczynku pozwoli nam wyrównać oddech i powrócić do rozwiązywania zadań” – radzi psycholog.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

Bilety z perforacją czy bez?

Bilety z perforacją czy bez?

Organizujesz ważne wydarzenia i potrzebujesz zlecić wydruk biletów? Zastanów się nad tym jaki rodzaj biletu wybrać i czy zdecydować się na perforację czy nie. Oto kilka wskazówek, które ułatwią Ci podjęcie decyzji.

Jakie bilety wybrać na wydarzenie

Reklama na biletach jest bardzo skuteczna i zarazem dyskretna, dlatego współcześnie wiele osób z niej korzysta. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę z tego jakie są właściwie korzyści biletów z perforacją i kiedy warto zdecydować się na takie zamówienie. Jeśli organizujesz wydarzenia, spotkania, które mają na celu integrację, rozrywkę lub naukę z pewnością niejednokrotnie przyszedł Ci do głowy pomysł, aby policzyć swoich gości. W takim przypadku warto postawić na wygodne bilety z perforacją, które pozwolą na łatwe oderwanie fragmentu biletu i ułatwią Ci policzenie wszystkich gości podczas wydarzenia.

Ponadto zaletą biletów z perforacją jest to, że możesz w każdej chwili pozostawić swoim gościom bilet na pamiątkę. W ten prosty sposób jest większa szansa, że zapamiętają organizowane przez Ciebie wydarzenie i Twoją firmę. Minusem biletów z perforacją są zwykle droższe od tych, które tej możliwości nie posiadają. Jednak argumentem przemawiającym na korzyść takich biletów jest skuteczna reklama i możliwość dotarcia do szerszej grupy odbiorców.

Ponadto bilety z perforacją to też większe możliwości dla Ciebie podczas organizowanego spotkania. Dzięki temu, że część biletu możesz oderwać, a sam bilet przekazać drugiej osobie – jest to łatwe i pozwala zaoszczędzić czas. Wartością dodaną jest też możliwość sprawdzenia statystyk – łatwo zweryfikujesz ile osób odwiedziło Twoje wydarzenia zachowując część biletu i o wiele lepiej przygotujesz się do kolejnych wydarzeń. Ponadto bilety z perforacją to świetny pomysł także wtedy, gdy dla gości przygotowujesz ofertę limitowaną lub promocję określoną czasowo. W związku z tym na perforowanej części biletu możesz umieścić specjalny kod rabatowy uprawniający do zniżki lub zaoferować coś innego podczas trwającego spotkania.

Bilety z perforacją czy zwykłe? Oto jest pytanie!

Bilety bez perforacji to alternatywa nieco tańsza, ale równie skuteczna. Jeśli nie masz konieczności liczenia gości, którzy odwiedzą Twoją imprezę to bilety bez perforacji to doskonałe rozwiązanie dla Ciebie. Także wtedy gdy zależy Ci szczególnie na wysokiej jakości wydruku i nie chcesz korzystać z opcji perforacji na swoim bilecie. Jeśli po prostu nie potrzebujesz odrywanego fragmentu biletu – to zdecydowanie dobrym wyborem będą bilety bez perforacji, dzięki czemu zaoszczędzisz trochę gotówki i szybciej uporasz się z długą kolejką gości.

Na co warto zwrócić uwagę zlecając swój projekt biletów do druku cyfrowego?

Przede wszystkim jedną z najważniejszych kwestii jest określenie w jaki sposób wykonać druk biletu oraz jaka ma być jego forma. Musisz zdecydować czy zależy Ci na biletach jednostronnych czy dwustronnych. Wszystko jest uzależnione od tego, co chcesz za pośrednictwem biletów przekazać odbiorcom. Następną ważną kwestią jest wybór rodzaju papieru. Jeśli zdecydujesz się na złożenie zamówienia w drukarni online do dyspozycji masz papier kredowy lekko błyszczący o gramaturze 170 g, papier kredowy błyszczący o gramaturze 300 g, offset 250g lub offset 120g. Wybór gramatury papieru to dość ważna kwestia, ponieważ od niej zależy łatwość odrywania perforowanej części biletu. Ciekawym rozwiązaniem jest też opcja automatycznego numerowania biletów z perforacją, która ułatwi Ci liczenie gości podczas wydarzenia.

Posted on Leave a comment

„Mam magazyn w mało bezpiecznej dzielnicy. Jak mogę zabezpieczyć się przed kradzieżą? Jakie systemy alarmowe zainstalować?” Odpowiadamy

„Mam magazyn w mało bezpiecznej dzielnicy. Jak mogę zabezpieczyć się przed kradzieżą? Jakie systemy alarmowe zainstalować?” Odpowiadamy

Magazyny rzadko znajdują się w atrakcyjnych dzielnicach miasta. Sęk w tym, że takie miejsca są bardziej narażone na działania złodziei. Jak zapobiec kradzieżom?

Kradzieże w magazynach nie należą do rzadkości. Mowa zarówno o kradzieżach z włamaniem, które następują już po zakończeniu dnia pracy na terenie obiektu, jak i tych, które odbywają się w godzinach jego działalności. Obserwując jednak charakter działania placówek, które doświadczają kradzieży, łatwo zauważyć jedną ich cechę wspólną: niewłaściwie dobrane systemy alarmowe i systemy monitorowania lub ich brak. Dobre zabezpieczenie to klucz do bezpieczeństwa i inwestycja, która zminimalizuje ryzyko utraty mienia. Jakie wybrać?

Monitoring to podstawa

Montaż telewizji przemysłowej to dziś standard. Mało kto wyobraża sobie teren, na którym prowadzona jest działalność logistyczna, bez choćby kilku kamer na miejscu. Wcale nie chodzi o ich liczbę, ale o to, czy zostały zamontowane w sposób przemyślany i inteligentny. Co to oznacza? Muszą pojawić się we wszystkich newralgicznych punktach – tak, by obejmowały swoim zasięgiem każdy, nawet najdrobniejszy kawałek przestrzeni. Tzw. „blind spots”, czyli „ślepe punkty”, to największa wada systemu. Warto więc upewnić się, że system monitorowania montują eksperci.

Samo zainstalowanie systemu to dopiero początek. Potrzebny jest również profesjonalny nadzór nad kamerami – niekoniecznie musi to robić pracownik ochrony fizycznej obecny na miejscu. Obecnie eksperci w zakresie ochrony oferują usługi inteligentnego monitoringu, w tym wideo obchód oraz wideo weryfikację oraz inteligentną analizę obrazu z kamer – iCCTV.

Inteligentne systemy alarmowe to ochrona na miarę XXI wieku

Monitoring zintegrowany z inteligentną analizą obrazu z kamer, a do tego system odpowiednich czujników ruchu i dobry system kontroli dostępu do budynku – oto, co pomoże wyeliminować niemal 100% zagrożeń i zminimalizuje prawdopodobieństwo kradzieży. Oczywiście pod warunkiem, że system alarmowy zostanie zainstalowany i będzie obsługiwany przez doświadczonych ekspertów.

Pamiętać trzeba, że każdy obiekt logistyczny jest inny. Możliwe jest wskazanie elementów dobrego systemu alarmowego dla magazynu, dobór konkretnych elementów, parametrów czy ustalenie rozmieszczenia kamer i czujników, ale przez cały czas jest to kwestia indywidualna. Warto oddać się w ręce specjalistów. Dzięki ich działaniom będzie można poczuć się naprawdę bezpiecznie.

Posted on Leave a comment

Emocje tematem przewodnim czwartej edycji Copernicus Festival

Roli emocji w naszym życiu poświęcona jest tegoroczna, czwarta edycja Copernicus Festival, który we wtorek rozpoczyna się w Krakowie. Gośćmi wydarzenia będą m.in. Antonio i Hanna Damasio oraz Mark Miodownik.

Jak mówił we wtorek na konferencji prasowej dyrektor programowy Copernicus Festival ks. prof. Michał Heller, emocji nie należy przeciwstawiać racjonalności. “Jak pokazują neuronauki, a także zdrowy rozsądek, bez elementu racjonalności, emocje mogą być żywiołem niszczącym, a racjonalność bez emocji jest po prostu niemożliwa. Wszyscy uczeni wiedzą, że głównym motywem uprawiania nauki są emocje i dlatego są one motywem przewodnim festiwalu” – powiedział ks. Heller.
Continue reading Emocje tematem przewodnim czwartej edycji Copernicus Festival

Posted on Leave a comment

Szum w open space wcale nie musi utrudniać pracy

Szum w open space wcale nie musi utrudniać pracy

Szum pochodzący np. z urządzeń w biurach typu open space nie zawsze musi utrudniać pracy. Czasami “zamazuje” on odgłosy rozmów pracujących z nami osób, dzięki czemu nie skupiamy się na ich treści, a zwiększamy nasz poziom skupienia – wynika z badania przeprowadzonego przez studentki krakowskiej AGH.

Zgodnie z dotychczasowym stanem wiedzy i obserwacjami pracowników biur open space, większy – niż w tradycyjnych budynkach – poziom hałasu w pomieszczeniach tego typu utrudnia skupienie i negatywnie wpływa na jakość pracy. Studentki akustyki Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie postanowiły dołożyć swoją cegiełkę do badań biur open space. W jednym z krakowskich biur przeprowadziły własny eksperyment.

“Może wydawać się, że gdy do hałasu pochodzącego z rozmów pracowników dodamy jeszcze szum np. z klimatyzacji, to wskutek podniesienia poziomu tła akustycznego, komfort naszej pracy znacznie się obniży. W naszym eksperymencie okazało się jednak, że taki szum wcale nie musi mieć wyłącznie negatywnych konsekwencji. Tak naprawdę maskuje on rozmowy innych, dzięki czemu pozostali pracownicy mogą efektywniej pracować i uzyskiwać lepsze wyniki. Odgłosy płynące np. z klimatyzacji w biurach paradoksalnie mogą więc pomóc w lepszej pracy, bo dzięki nim nie skupiamy się np. na rozmowach współpracowników” – mówi PAP jedna z autorek badania, Aleksandra Dębska.

W pierwszym etapie badania studentki postanowiły sprawdzić, co na temat hałasu w biurze mówią sami pracownicy. W przygotowanych ankietach zapytały 35 pracowników, czy przeszkadzają im rozmowy i hałas w biurze, odgłosy z ulicy, klimatyzacja oraz jak oceniają skuteczność tzw. ścianek działowych.

“Okazało się, że o ile hałas z ulicy czy klimatyzacja nie przeszkadzają pracownikom, to już rozmowy prowadzone przez współpracowników powodują dyskomfort” – wyjaśniła PAP studentka AGH Agnieszka Wójtowicz. “Poza tym dużo osób stwierdziło, że ścianki działowe nie spełniają swojej funkcji, tzn. nie izolują w wystarczający sposób od hałasu” – dodała.

W kolejnej części badania studentki wykonały pomiary akustyczne w badanych pomieszczeniach; określały, na ile zrozumiałe są słowa wypowiadane przez rozmawiających w biurze współpracowników, wyliczając tzw. parametr STI. Badane przez nie pomieszczenie miało długość sięgającą 25 metrów. “Dopiero od połowy tej odległości słowa wypowiadane przez pracowników nie były rozumiane i nie przeszkadzały” – mówiła kolejna autorka badania Natalia Skowronek.

Wyniki pomiarów były im też potrzebne w ostatniej części badania. W niej studentki AGH zbudowały namiastkę biura open space, czyli dwa stanowiska pracy oddzielone ścianką działową. Z jednej strony ścianki wyemitowały głos lektora naśladujący toczone rozmowy i sięgający poziomu ponad 50 decybeli, czyli takiego, jaki zmierzyły w krakowskim biurze. Nagrane i wyemitowane dźwięki, np. klimatyzacji czy biurowych urządzeń, również ustawiły na poziomie takim, jaki panował w miejscu badania.

Z drugiej strony ścianki umieściły mikrofon i sprawdzały, jak przechodzą przez nią odgłosy. Później nałożyły na nią jeszcze dwa rodzaje pochłaniaczy: piankę o grubości 5 cm i warstwę włóknistą grubości 2,5 cm. Po tych dwóch “zabiegach” również sprawdziły rozchodzenie dźwięku.

“Na końcu zaprosiłyśmy grupę badanych, którzy pod presją czasu mieli do wykonania zadanie polegające na dopasowaniu do siebie odpowiednich elementów. Każdy z badanych musiał wykonać sześć zadań, a każde w odmiennych warunkach akustycznych. Po tych symulacjach okazało się, że gdy do nagranego głosu lektora dodałyśmy jeszcze nagrany szum, np. z biurowych urządzeń, to odpowiedzi badanych były lepsze. Wydajność pracowników wzrosła o 15 proc., bo nie rozumieli oni, co dokładnie mówi lektor, mogli się od niego odizolować i w większym stopniu skupić na pracy” – mówi Dębska.

W badaniach potwierdziły też, że podwyższając wysokość ścianek działowych możemy wyciszyć nasze stanowisko pracy. Musimy się jednak liczyć z tym, że taki zabieg zwiększy zrozumiałość rozmów osób pracujących wokół nas. Nie zawsze są to przecież rozmowy, które dotyczą naszych zadań, czasem odnoszą się do obowiązków innych osób, a czasem są to zwykłe biurowe pogaduszki.

Agnieszka Wójtowicz zwraca też uwagę, że ścianki działowe należałoby budować z materiałów lepiej pochłaniających dźwięki. “Jeżeli w biurze często stosuje się pracę zespołową, to aż tak duże pochłanianie dźwięków nie jest konieczne. Jeżeli jednak mamy odgradzać pojedynczych pracowników do pracy w dużym stopniu indywidualnej, to lepiej gdyby ścianki były wyższe” – mówi Wójtowicz.

PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska