Posted on Leave a comment

Lista zakupów przyszłości; polska aplikacja zakupowa ma zawojować świat

Lista zakupów przyszłości; polska aplikacja zakupowa ma zawojować świat

Aplikacja zakupowa Listonic stworzona przez absolwentów Politechniki Łódzkiej to najczęściej pobierany tego typu program na rynkach anglojęzycznych. Ma jeszcze kilka innych wersji językowych i będą kolejne – w tym indonezyjska i hindi. Autorzy mają wizję listy, która domyśli się, co chcemy kupić.
„Zakupy z listą to jest oszczędzanie pieniędzy, bo ludzie wydają wówczas 25 proc. mniej, bowiem lista zmniejsza szanse na spontaniczne, przypadkowe zakupy. Dodatkowo w Polsce pokazujemy promocje w sklepach dopasowane do listy zakupów” – wyjaśnił w rozmowie z PAP współtwórca Listonic Filip Miłoszewski.

To, co wyróżnia polską aplikację, to – zdaniem jej twórców – fakt, że zbierają oni opinie użytkowników i wdrażają je w życie. A użytkownikom zależy przede wszystkim na tym, żeby zakupy robiło się szybciej i wygodniej, bo wciąż większość codziennych zakupów spożywczych robi się w lokalnych marketach, a nie przez internet.

Miłoszewski dodał, że jeśli chodzi o wygodę, to istotne jest współdzielenie listy i możliwość tworzenia i uzupełniania jednej, wspólnej, rodzinnej listy zakupów, która nie zginie, bo jest m.in. w telefonie, chmurze, zegarku, na tablecie czy w przeglądarce internetowej. Aplikacja wyświetla też porady zakupowe, a także sprawia, że dzięki technologii rozpoznawania głosu można do telefonu powiedzieć, co chce się kupić i on sam stworzy z tego listę zakupów.

Dodatkowo produkty na liście sortują się tak, jak wyglądają alejki sklepowe; aplikacja ułatwia też tworzenie nowej listy – na podstawie bazy kupowanych przez nas zwyczajowo produktów.

„70 proc. produktów, które kupujemy każdego tygodnia – takie są badania – w zasadzie nie zmienia się. Kupujemy tydzień w tydzień podobne rzeczy. Listonic podpowiada produkty, które kupujemy najczęściej, dzięki temu każdą listę zakupów tworzy się szybciej” – podkreśla Miłoszewski, przyznając, że autorzy rozwiązania chcą zbudować pierwszą na świecie listę, która domyśli się, co użytkownik może chcieć jeszcze kupić.

„Docelowo lista ma podpowiedzieć, co może się jeszcze przydać, bazując na konkretnej historii zakupowej, na tym jakie są relacje między produktami. Po prostu ma być inteligentna” – dodał.

Prowadzone są również prace zmierzające do zintegrowania aplikacji z nowoczesnymi lodówkami czy inteligentnym głośnikiem służącym do zarządzania domem.

„Chcemy, żeby do tych wszystkich rzeczy mówić, co chce się kupić. Przykładowo: otwieram lodówkę, patrzę, że brakuje mi jakichś produktów, mówię, co chcę jeszcze dodać do mojej listy zakupów i to automatycznie ląduje w moim telefonie. Nic więcej nie trzeba robić. To wszystko ma być taką listą zakupów przyszłości. Ta lekko futurystyczna wizja jest w zasięgu naszej ręki” – zapowiedział.

„Naszym celem jest stworzenie inteligentnej, najlepszej listy zakupów na świecie” – dodał Filip Miłoszewski.

Założycielami łódzkiej firmy tworzącej rozwiązania mobilne są trzej absolwenci Politechniki Łódzkiej: Filip Miłoszewski, Kamil Janiszewski i Piotr Wójcicki, którzy podczas wspólnego pobytu na wymianie studenckiej wpadli na pomysł stworzenia mobilnej listy zakupów. „Nasz projekt studencki urósł do takiego rozmiaru, że teraz jesteśmy najpopularniejszą tego typu aplikacją zakupową w Polsce i staramy się podbić świat” – podkreślił Miłoszewski.

Aplikacja jest dostępna na najważniejszych platformach mobilnych (Android, iPhone, Windows Phone) oraz w internecie. Zdobywa już rynki anglojęzyczne, a w samych Stanach Zjednoczonych w 2016 r. liczba użytkowników wzrosła o 1300 proc.

„Udało nam się osiągnąć taki status, że Listonic jest aktualnie najlepiej ocenianą listą zakupów w sklepach internetowych i dodatkowo jest najczęściej pobieraną aplikacją na wszystkich rynkach anglojęzycznych. Czyli pewien poziom sukcesu osiągnęliśmy, natomiast teraz chcemy to przełożyć na bardziej globalny efekt” – podkreślił.

Aplikacja – po wersji polsko– i anglojęzycznej – przetłumaczona została na 6 kolejnych języków, w tym tak popularne jak: niemiecki, hiszpański, portugalski, francuski i rosyjski, a także na duński. Dzięki temu firma ma zamiar zaistnieć nie tylko na rynkach europejskich, ale również w krajach Ameryki Środkowej i Południowej. Najważniejsze obecnie jej cele rozwoju to m.in. Brazylia, Meksyk, Niemcy i Rosja. Podczas tegorocznych wakacji planuje dołożyć kolejnych 10 języków, w tym m.in. tak egzotyczne jak indonezyjski czy hindi.

Dotąd aplikację Listonic pobrano 1,5 mln razy. Szacuje się, że ma ona obecnie ponad 400 tys. aktywnych użytkowników miesięcznie, z czego już połowa pochodzi spoza Polski. (PAP)

Posted on Leave a comment

Polscy badacze wykazali, dlaczego reklamy internetowe nas irytują

Reklamy internetowe

Reklamy wyświetlane w internecie rozpraszają uwagę odbiorców, a to przekłada się na wzbudzenie negatywnych emocji, których przyczyną są… właśnie reklamy – wykazali polscy naukowcy.

W badaniach nad wpływem inwazyjnych reklam na poziom koncentracji i emocje odczuwane przez osoby odwiedzające strony internetowe po raz pierwszy wykorzystano elektroencefalogram (EEG). Badanie przeprowadzili prof. Izabela Rejer i dr Jarosław Jankowski z Wydziału Informatyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

“Do tej pory większość badań w tym obszarze miała charakter subiektywny i deklaratywny. Zazwyczaj analizowano jedynie wpływ reklam internetowych na świadomość marki i zapamiętywanie, a badania realizowano z udziałem kwestionariuszy” – powiedziała PAP prof. Rejer.

Aby przetestować wpływ inwazyjnych reklam internetowych na koncentrację i emocje użytkowników, naukowcy ze Szczecina postanowili więc zmierzyć aktywność elektryczną mózgu. Ich zadaniem była “próba obiektywizacji” oceny reakcji mózgu związanych z wpływem inwazyjnych reklam na internautów.

Osoby biorące udział w eksperymencie miały przeczytać i zrozumieć tekst znajdujący się w obrębie stron internetowych. Ich uwaga była rozpraszana poprzez wyświetlanie reklam graficznych w formacie 300×250 pikseli, eksponowanych w warstwie przesłaniającej treści redakcyjne. Stopień zrozumienia tekstu naukowcy kontrolowali po zakończeniu eksperymentu za pomocą zestawu pytań odnoszących się do kluczowych aspektów tekstu. W trakcie eksperymentu mierzono elektryczną aktywność mózgu za pomocą elektroencefalografu – badacze umieścili elektrody nad ośrodkami czołowymi mózgu, które są odpowiedzialne za koncentrację i emocje.

Analizując wyniki EEG naukowcy zaobserwowali dwa główne efekty, które wystąpiły u wszystkich badanych.

“Pierwszy nie był dla nas zaskoczeniem – obecność reklam internetowych spowodowała wyraźny spadek poziomu koncentracji. Przejawiał się on jako spadek mocy fal beta w czołowych ośrodkach mózgowych” – opisuje prof. Rejer.

Drugi efekt był dla badaczy niespodzianką. Jak wyjaśniają, pojawienie się reklamy na stronie internetowej powodowało wystąpienie silnych zmian w indeksie asymetrii międzypółkulowej fali alfa w korze czołowej (asymetria międzypółkulowa oznacza, że moc fali w jednej półkuli była wyższa niż w drugiej). Kierunek tych zmian różnił się jednak wśród uczestników badania. U części uczestników moc fali alfa była wyraźnie wyższa w półkuli prawej, u pozostałych – w półkuli lewej.

„Może to mieć związek z uodpornieniem na takie bodźce (inwazyjne reklamy internetowe – przyp. PAP) osób intensywnie korzystających z internetu, jak i z indywidualnymi predyspozycjami i adaptacją do sytuacji związanych z przerwaniem procesu kognitywnego” – dodaje dr Jankowski.

Innymi słowy, internauci podświadomie filtrują treści reklamowe i ich wręcz nie zauważają. To zjawisko określane jest jako tzw. ślepota banerowa – wskazują badacze.

W ocenie naukowców ich badanie wyjaśnia “w sposób empiryczny i zobiektywizowany”, dlaczego wykorzystanie inwazyjnego przekazu może negatywnie wpływać na postrzeganie nadawców reklam internetowych.

“Przerwanie procesu kognitywnego i utrata koncentracji, związanej z lekturą strony internetowej przekłada się na wzbudzenie negatywnych emocji, których przyczyną jest komunikat reklamowy. Reklamodawcy powinni oszacować, czy warto za wszelką cenę absorbować uwagę użytkowników” – podsumowują swoje analizy szczecińscy eksperci.

Przebieg i wyniki eksperymentu ukazały się w piśmie “Cognitive Processing”.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

SMARTULA najlepszą “Jaskółką Przedsiębiorczości”

Autorzy platformy monitorującej pasiekę pszczelarską – SMARTULA zwyciężyli w konkursie “Jaskółki Przedsiębiorczości 2017” na najlepszy pomysł biznesowy studentów Politechniki Gdańskiej. Drugie miejsce zajął serwis nieruchomości łączący najemców z wynajmującymi, a trzecie robot do pomiarów gleby.

Konkurs „Jaskółki Przedsiębiorczości” jest skierowany do studentów oraz doktorantów Politechniki Gdańskiej. Od 2006 roku organizuje go Centrum Transferu Wiedzy i Technologii PG. Zadaniem uczestników jest przedstawienie nietuzinkowego i innowacyjnego pomysłu na biznes.

“Do tegorocznej edycji konkursu wpłynęło 13 wniosków. Spośród nadesłanych prac do finału zakwalifikowano 8 najlepszych. Preferowane były projekty bazujące na nowoczesnych technologiach oraz innowacyjne w zakresie produktu lub usługi” – informuje Politechnika Gdańska.

Członkowie zwycięskiego zespołu: Łukasz Bieliński, Tymoteusz Cejrowski oraz Patryk Cyrzan studiują na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki.

Zwycięzcy studenci opracowali system, który pomoże pszczelarzom nie tylko ochronić hodowlę przed kradzieżą, ale także pozwoli na monitorowanie ilości zebranego miodu czy też ocenę kondycji pszczół. Podczas publicznej, finałowej prezentacji projektu studenci przekonywali, że SMARTULA – dzięki wykorzystaniu koncepcji internetu rzeczy i zastosowaniu odpowiednich czujników – może zrewolucjonizować pszczelarstwo. W nagrodę zwycięzcy otrzymali 5 tys. zł.

Drugie miejsce w konkursie zajął projekt pt. MeRento – nowoczesny serwis nieruchomości łączący najemców z osobami wynajmującymi. Innowacyjną koncepcję stworzył zespół pod nazwą NAVYSOL w składzie: Krzysztof Przekwas, Krzysztof Piotrowicz, Tomasz Rutkowski również z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki. Studenci zdobyli 3 tys. zł.

Trzecia lokata i 2 tys. zł przypadły studentom z Koła Naukowego SKALP za projekt LEM System. Weronika Narloch, Andrzej Reinke, Katarzyna Studzińska. Zespół studentów z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki oraz Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej zaprezentował projekt funkcjonalnego robota, umożliwiającego realizację zadań związanych z wszelkiego rodzaju pomiarami gleby.

Wyróżnienie i udział w warsztatach ufundowanych przez Akcelerator Start-upów Alfabeat otrzymał zespół z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki w składzie: Mateusz Mul, Mateusz Orzoł, Patryk Kaczmarek za projekt CourseAnt. To oryginalny system, dzięki któremu szkolenia i konferencje staną się bardziej atrakcyjne i dostępne dla szerokiego grona odbiorców.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

Psycholog: stres to energia, którą można wykorzystać

Stres traktujemy zwykle jako coś niepożądanego. Tymczasem jest on energią, którą można wykorzystać. Krótkotrwała reakcja na napięcie mobilizuje organizm do aktywności zarówno fizycznej, jak i umysłowej – mówi psycholog Joanna Gutral z Uniwersytetu SWPS.

Stres to stan napięcia wywołany przez bodźce zwane stresorami, który pojawia się w obliczu niekomfortowych dla nas sytuacji. Nerwy mogą powodować reakcje fizjologiczne m.in. przyspieszone bicie serca, podwyższone ciśnienie, wysoki poziom cukru oraz ucisk w żołądku, oraz psychologiczne m.in. lęk, panikę czy złość.

Psycholog Joanna Gutral z Uniwersytetu SWPS wyjaśnia jednak, że krótkotrwała reakcja na napięcie mobilizuje organizm do aktywności zarówno fizycznej, jak i umysłowej. “Stres jest pewnym źródłem energii. To od nas zależy, w jaki sposób tę energię spożytkujemy. Możemy wykorzystać ją jako coś, co nas zmobilizuje do działania, poprawi koncentrację. Jednak przy zbyt dużym nasileniu stresu totalnie nas on demobilizuje i zniechęca do działania” – mówi Joanna Gutral.

Sposób odczuwania stresu zależy od tego, czy odbieramy go jako wyzwanie czy przeszkodę. Korzystny stres, motywujący nas do życiowej aktywności, to tzw. eustres. Podniecenie i napięcie, które wtedy odczuwamy jest przyjemne i sprzyja osiąganiu wyznaczonych celów. Kiedy przekroczymy ten optymalny poziom stresu, przechodzimy do stresu niekorzystnego – tzw. dystresu. Jego skutkiem może być spadek odporności oraz wyczerpanie.

“Badania pokazują, że aby osiągnąć równowagę pomiędzy korzystnym i niekorzystnym napięciem, a jednocześnie utrzymywać się na poziomie maksymalnego wykonania działania, nie powinniśmy koncentrować się na celu, który chcemy osiągnąć, a na tym jak wykonać zadanie” – zauważa psycholog.

Powinniśmy krok po kroku planować kolejne aktywności związane z przybliżaniem nas do celu. “W przypadku matury nie stresujmy się samym wynikiem maturalnym, tylko zastanówmy co możemy zrobić, aby do tej matury jak najlepiej się przygotować” – radzi Joanna Gutral.

Nauka będzie przynosiła lepsze rezultaty, gdy znajdziemy czas na odpoczynek i zredukowanie napięcia, np. poprzez aktywność fizyczną, przebywanie na świeżym powietrzu, czy spotkania z przyjaciółmi. “Należy pamiętać, że egzamin maturalny nie jest przeszkodą w naszym życiu, tylko wyzwaniem, które leży w zasięgu naszych możliwości i spotyka wiele osób” – podkreśla ekspert.

Wbrew pozorom zaplanowany relaks da lepsze rezultaty niż poświęcenie całości uwagi na przygotowanie do testów. Jeśli z tego zrezygnujemy, nauka stanie się wyczerpująca, co w efekcie będzie skutkowało gorszym przyswajaniem materiału i przełoży się na słabsze wyniki.

“Gdy stres pojawi się w trakcie egzaminu, warto wykonać proste ćwiczenie relaksacyjne – zamknąć oczy, wraz z wdechem wyobrażać sobie, że fala odpływa, z wydechem, że fala przypływa. Zaledwie 30-60 sekund odpoczynku pozwoli nam wyrównać oddech i powrócić do rozwiązywania zadań” – radzi psycholog.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

Bilety z perforacją czy bez?

Bilety z perforacją czy bez?

Organizujesz ważne wydarzenia i potrzebujesz zlecić wydruk biletów? Zastanów się nad tym jaki rodzaj biletu wybrać i czy zdecydować się na perforację czy nie. Oto kilka wskazówek, które ułatwią Ci podjęcie decyzji.

Jakie bilety wybrać na wydarzenie

Reklama na biletach jest bardzo skuteczna i zarazem dyskretna, dlatego współcześnie wiele osób z niej korzysta. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę z tego jakie są właściwie korzyści biletów z perforacją i kiedy warto zdecydować się na takie zamówienie. Jeśli organizujesz wydarzenia, spotkania, które mają na celu integrację, rozrywkę lub naukę z pewnością niejednokrotnie przyszedł Ci do głowy pomysł, aby policzyć swoich gości. W takim przypadku warto postawić na wygodne bilety z perforacją, które pozwolą na łatwe oderwanie fragmentu biletu i ułatwią Ci policzenie wszystkich gości podczas wydarzenia.

Ponadto zaletą biletów z perforacją jest to, że możesz w każdej chwili pozostawić swoim gościom bilet na pamiątkę. W ten prosty sposób jest większa szansa, że zapamiętają organizowane przez Ciebie wydarzenie i Twoją firmę. Minusem biletów z perforacją są zwykle droższe od tych, które tej możliwości nie posiadają. Jednak argumentem przemawiającym na korzyść takich biletów jest skuteczna reklama i możliwość dotarcia do szerszej grupy odbiorców.

Ponadto bilety z perforacją to też większe możliwości dla Ciebie podczas organizowanego spotkania. Dzięki temu, że część biletu możesz oderwać, a sam bilet przekazać drugiej osobie – jest to łatwe i pozwala zaoszczędzić czas. Wartością dodaną jest też możliwość sprawdzenia statystyk – łatwo zweryfikujesz ile osób odwiedziło Twoje wydarzenia zachowując część biletu i o wiele lepiej przygotujesz się do kolejnych wydarzeń. Ponadto bilety z perforacją to świetny pomysł także wtedy, gdy dla gości przygotowujesz ofertę limitowaną lub promocję określoną czasowo. W związku z tym na perforowanej części biletu możesz umieścić specjalny kod rabatowy uprawniający do zniżki lub zaoferować coś innego podczas trwającego spotkania.

Bilety z perforacją czy zwykłe? Oto jest pytanie!

Bilety bez perforacji to alternatywa nieco tańsza, ale równie skuteczna. Jeśli nie masz konieczności liczenia gości, którzy odwiedzą Twoją imprezę to bilety bez perforacji to doskonałe rozwiązanie dla Ciebie. Także wtedy gdy zależy Ci szczególnie na wysokiej jakości wydruku i nie chcesz korzystać z opcji perforacji na swoim bilecie. Jeśli po prostu nie potrzebujesz odrywanego fragmentu biletu – to zdecydowanie dobrym wyborem będą bilety bez perforacji, dzięki czemu zaoszczędzisz trochę gotówki i szybciej uporasz się z długą kolejką gości.

Na co warto zwrócić uwagę zlecając swój projekt biletów do druku cyfrowego?

Przede wszystkim jedną z najważniejszych kwestii jest określenie w jaki sposób wykonać druk biletu oraz jaka ma być jego forma. Musisz zdecydować czy zależy Ci na biletach jednostronnych czy dwustronnych. Wszystko jest uzależnione od tego, co chcesz za pośrednictwem biletów przekazać odbiorcom. Następną ważną kwestią jest wybór rodzaju papieru. Jeśli zdecydujesz się na złożenie zamówienia w drukarni online do dyspozycji masz papier kredowy lekko błyszczący o gramaturze 170 g, papier kredowy błyszczący o gramaturze 300 g, offset 250g lub offset 120g. Wybór gramatury papieru to dość ważna kwestia, ponieważ od niej zależy łatwość odrywania perforowanej części biletu. Ciekawym rozwiązaniem jest też opcja automatycznego numerowania biletów z perforacją, która ułatwi Ci liczenie gości podczas wydarzenia.

Posted on Leave a comment

„Mam magazyn w mało bezpiecznej dzielnicy. Jak mogę zabezpieczyć się przed kradzieżą? Jakie systemy alarmowe zainstalować?” Odpowiadamy

„Mam magazyn w mało bezpiecznej dzielnicy. Jak mogę zabezpieczyć się przed kradzieżą? Jakie systemy alarmowe zainstalować?” Odpowiadamy

Magazyny rzadko znajdują się w atrakcyjnych dzielnicach miasta. Sęk w tym, że takie miejsca są bardziej narażone na działania złodziei. Jak zapobiec kradzieżom?

Kradzieże w magazynach nie należą do rzadkości. Mowa zarówno o kradzieżach z włamaniem, które następują już po zakończeniu dnia pracy na terenie obiektu, jak i tych, które odbywają się w godzinach jego działalności. Obserwując jednak charakter działania placówek, które doświadczają kradzieży, łatwo zauważyć jedną ich cechę wspólną: niewłaściwie dobrane systemy alarmowe i systemy monitorowania lub ich brak. Dobre zabezpieczenie to klucz do bezpieczeństwa i inwestycja, która zminimalizuje ryzyko utraty mienia. Jakie wybrać?

Monitoring to podstawa

Montaż telewizji przemysłowej to dziś standard. Mało kto wyobraża sobie teren, na którym prowadzona jest działalność logistyczna, bez choćby kilku kamer na miejscu. Wcale nie chodzi o ich liczbę, ale o to, czy zostały zamontowane w sposób przemyślany i inteligentny. Co to oznacza? Muszą pojawić się we wszystkich newralgicznych punktach – tak, by obejmowały swoim zasięgiem każdy, nawet najdrobniejszy kawałek przestrzeni. Tzw. „blind spots”, czyli „ślepe punkty”, to największa wada systemu. Warto więc upewnić się, że system monitorowania montują eksperci.

Samo zainstalowanie systemu to dopiero początek. Potrzebny jest również profesjonalny nadzór nad kamerami – niekoniecznie musi to robić pracownik ochrony fizycznej obecny na miejscu. Obecnie eksperci w zakresie ochrony oferują usługi inteligentnego monitoringu, w tym wideo obchód oraz wideo weryfikację oraz inteligentną analizę obrazu z kamer – iCCTV.

Inteligentne systemy alarmowe to ochrona na miarę XXI wieku

Monitoring zintegrowany z inteligentną analizą obrazu z kamer, a do tego system odpowiednich czujników ruchu i dobry system kontroli dostępu do budynku – oto, co pomoże wyeliminować niemal 100% zagrożeń i zminimalizuje prawdopodobieństwo kradzieży. Oczywiście pod warunkiem, że system alarmowy zostanie zainstalowany i będzie obsługiwany przez doświadczonych ekspertów.

Pamiętać trzeba, że każdy obiekt logistyczny jest inny. Możliwe jest wskazanie elementów dobrego systemu alarmowego dla magazynu, dobór konkretnych elementów, parametrów czy ustalenie rozmieszczenia kamer i czujników, ale przez cały czas jest to kwestia indywidualna. Warto oddać się w ręce specjalistów. Dzięki ich działaniom będzie można poczuć się naprawdę bezpiecznie.

Posted on Leave a comment

Szum w open space wcale nie musi utrudniać pracy

Szum w open space wcale nie musi utrudniać pracy

Szum pochodzący np. z urządzeń w biurach typu open space nie zawsze musi utrudniać pracy. Czasami “zamazuje” on odgłosy rozmów pracujących z nami osób, dzięki czemu nie skupiamy się na ich treści, a zwiększamy nasz poziom skupienia – wynika z badania przeprowadzonego przez studentki krakowskiej AGH.

Zgodnie z dotychczasowym stanem wiedzy i obserwacjami pracowników biur open space, większy – niż w tradycyjnych budynkach – poziom hałasu w pomieszczeniach tego typu utrudnia skupienie i negatywnie wpływa na jakość pracy. Studentki akustyki Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie postanowiły dołożyć swoją cegiełkę do badań biur open space. W jednym z krakowskich biur przeprowadziły własny eksperyment.

“Może wydawać się, że gdy do hałasu pochodzącego z rozmów pracowników dodamy jeszcze szum np. z klimatyzacji, to wskutek podniesienia poziomu tła akustycznego, komfort naszej pracy znacznie się obniży. W naszym eksperymencie okazało się jednak, że taki szum wcale nie musi mieć wyłącznie negatywnych konsekwencji. Tak naprawdę maskuje on rozmowy innych, dzięki czemu pozostali pracownicy mogą efektywniej pracować i uzyskiwać lepsze wyniki. Odgłosy płynące np. z klimatyzacji w biurach paradoksalnie mogą więc pomóc w lepszej pracy, bo dzięki nim nie skupiamy się np. na rozmowach współpracowników” – mówi PAP jedna z autorek badania, Aleksandra Dębska.

W pierwszym etapie badania studentki postanowiły sprawdzić, co na temat hałasu w biurze mówią sami pracownicy. W przygotowanych ankietach zapytały 35 pracowników, czy przeszkadzają im rozmowy i hałas w biurze, odgłosy z ulicy, klimatyzacja oraz jak oceniają skuteczność tzw. ścianek działowych.

“Okazało się, że o ile hałas z ulicy czy klimatyzacja nie przeszkadzają pracownikom, to już rozmowy prowadzone przez współpracowników powodują dyskomfort” – wyjaśniła PAP studentka AGH Agnieszka Wójtowicz. “Poza tym dużo osób stwierdziło, że ścianki działowe nie spełniają swojej funkcji, tzn. nie izolują w wystarczający sposób od hałasu” – dodała.

W kolejnej części badania studentki wykonały pomiary akustyczne w badanych pomieszczeniach; określały, na ile zrozumiałe są słowa wypowiadane przez rozmawiających w biurze współpracowników, wyliczając tzw. parametr STI. Badane przez nie pomieszczenie miało długość sięgającą 25 metrów. “Dopiero od połowy tej odległości słowa wypowiadane przez pracowników nie były rozumiane i nie przeszkadzały” – mówiła kolejna autorka badania Natalia Skowronek.

Wyniki pomiarów były im też potrzebne w ostatniej części badania. W niej studentki AGH zbudowały namiastkę biura open space, czyli dwa stanowiska pracy oddzielone ścianką działową. Z jednej strony ścianki wyemitowały głos lektora naśladujący toczone rozmowy i sięgający poziomu ponad 50 decybeli, czyli takiego, jaki zmierzyły w krakowskim biurze. Nagrane i wyemitowane dźwięki, np. klimatyzacji czy biurowych urządzeń, również ustawiły na poziomie takim, jaki panował w miejscu badania.

Z drugiej strony ścianki umieściły mikrofon i sprawdzały, jak przechodzą przez nią odgłosy. Później nałożyły na nią jeszcze dwa rodzaje pochłaniaczy: piankę o grubości 5 cm i warstwę włóknistą grubości 2,5 cm. Po tych dwóch “zabiegach” również sprawdziły rozchodzenie dźwięku.

“Na końcu zaprosiłyśmy grupę badanych, którzy pod presją czasu mieli do wykonania zadanie polegające na dopasowaniu do siebie odpowiednich elementów. Każdy z badanych musiał wykonać sześć zadań, a każde w odmiennych warunkach akustycznych. Po tych symulacjach okazało się, że gdy do nagranego głosu lektora dodałyśmy jeszcze nagrany szum, np. z biurowych urządzeń, to odpowiedzi badanych były lepsze. Wydajność pracowników wzrosła o 15 proc., bo nie rozumieli oni, co dokładnie mówi lektor, mogli się od niego odizolować i w większym stopniu skupić na pracy” – mówi Dębska.

W badaniach potwierdziły też, że podwyższając wysokość ścianek działowych możemy wyciszyć nasze stanowisko pracy. Musimy się jednak liczyć z tym, że taki zabieg zwiększy zrozumiałość rozmów osób pracujących wokół nas. Nie zawsze są to przecież rozmowy, które dotyczą naszych zadań, czasem odnoszą się do obowiązków innych osób, a czasem są to zwykłe biurowe pogaduszki.

Agnieszka Wójtowicz zwraca też uwagę, że ścianki działowe należałoby budować z materiałów lepiej pochłaniających dźwięki. “Jeżeli w biurze często stosuje się pracę zespołową, to aż tak duże pochłanianie dźwięków nie jest konieczne. Jeżeli jednak mamy odgradzać pojedynczych pracowników do pracy w dużym stopniu indywidualnej, to lepiej gdyby ścianki były wyższe” – mówi Wójtowicz.

PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

Posted on Leave a comment

AIP: blisko połowa studentów chciałaby prowadzić swoją firmę

AIP: blisko połowa studentów chciałaby prowadzić swoją firmę

Blisko połowa studentów chciałaby prowadzić swoją firmę, ale umysłom ścisłym łatwiej niż humanistycznym utrzymać się na rynku. Najciekawsze zaś start-upy powstają w Krakowie – wynika z obserwacji ekspertów z Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości (AIP).

Mimo że prawie 50 proc. studentów marzy o założeniu własnego przedsiębiorstwa, to tylko ok. 20 proc. z nich próbuje wcielić swój plan w życie i jeszcze w trakcie studiów zaczyna pracować nad własnym biznesem. “Studenci, z uwagi na trend start-upowy mówią, że chcieliby rozpoczynać działalność właśnie jako start-upy” – mówi PAP dyrektor Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości Sebastian Kolisz.

Jak zauważa, humaniści częściej zakładają firmy, ale w biznesie lepiej radzą sobie umysły ścisłe, techniczne.

“Humaniści często wiedzą, jak założyć firmę i rozumieją aspekty prawne, finansowe, ale czasem mają problem z pomysłem na przynoszący zyski produkt czy usługę. Natomiast umysł ścisły, techniczny, który ma w ręku fach, dobrze radzi sobie na rynku, jednak potrzebuje zachęty do otwarcia własnej działalności i wsparcia w procesach finansowych i prawnych – fachowcowi często dobrze jest na etacie, ale we własnej firmie może zarobić znacznie więcej niż na etacie” – wyjaśnia Kolisz.

W jego ocenie najlepszy i najciekawszy start-up mają szanse stworzyć dwie osoby o odmiennym sposobie myślenia i różnych umiejętnościach, np. student uczelni humanistycznej i student uczelni technicznej. Z obserwacji Kolisza wynika również, że “przedsiębiorczość w polskich miastach, szczególnie w ośrodkach akademickich, ma się dobrze”, jednak Kraków wyróżnia się na tle innych.

“W Krakowie można zaobserwować różne ciekawe zjawiska artystyczne. Wszyscy większą wagę przykładają tu do kultury. To widać także w start-upach zakładanych pod Wawelem” – mówi dyrektor AIP i dodaje, że artyści w zetknięciu z ludźmi o umiejętnościach technicznych i +utalentowanych finansowo+, tworzą bardzo ciekawy start-up, który nie tylko kreuje innowacje, ale i umożliwia zarobkowanie.

Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości to praktyczne szkoły biznesu dla start-upów. Działają w 24 miastach. Obecnie wspomagają rozwój 2 tys. start-upów.

Inkubacja start-upu w AIP oznacza szereg udogodnień takich jak np. zwolnienie ze składek ZUS i podatku CIT. AIP pomaga firmom w obsłudze księgowej i prawnej, a także zapewnia dostęp do pomieszczeń biurowych w całej Polsce. Tworzy także dogodne warunki do poszerzania sieci kontaktów biznesowych.

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

50 mentorek wesprze dziewczyny w nauce, biznesie i technologiach

50 mentorek – przedstawicielek świata nauki, technologii, biznesu i popularyzacji wiedzy – wesprze 50 dziewczyn, które planują karierę w obszarze STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics). Program mentoringowy Lean in STEM 2017 po raz trzeci organizuje Fundacja Edukacyjna Perspektywy.

Program mentoringowy Lean in STEM 2017 to szansa dla dziewczyn, które planują karierę w obszarze STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics) – w globalnej korporacji, instytucji badawczej, na uczelni, chcą stworzyć własny start-up lub w inny sposób podbić świat technologii i nauki.

Program przeznaczony jest dla studentek i absolwentek wydziałów technicznych i ścisłych oraz dla doktorantek z politechnik, uczelni biznesowych i medycznych. A także wszystkich dziewczyn, które swoją przyszłość wiążą z nauką lub technologią. Aplikacje, ze wskazaniem tylko jednej wybranej mentorki, można przesyłać do 30 kwietnia 2017.

Fundacja Edukacyjna Perspektywy organizuje program we współpracy z ośmioma partnerami z branży technologicznej i z 50 mentorkami: “mistrzyniami w obszarze technologii i nauki”. Są nimi: prezeski firm technologicznych, dyrektorki wielkich fabryk, wybitne naukowczynie, twórczynie start-upów, międzynarodowe ekspertki w swoich dziedzinach.

Mentorki działają w kilku obszarach, dlatego uczestniczki programu mogą poszukiwać swojej mentorki w kategoriach takich jak: przywództwo i kariera zarządcza; tajemnice kariery w globalnej korporacji i procesie produkcyjnym; chcę mieć start-up; chcę działać w kontekście globalnym; kariera naukowa i akademicka; nauka w kontekście popularyzacji; umiejętności miękkie w technologiach i nauce.

Jak wyjaśniają organizatorzy konkursu, mentoring polega na inspiracji, stymulowaniu i doradztwie opartych na bazie wiedzy, doświadczeń życiowych i zawodowych mentorki. Pozwala na świadome zarządzanie życiem i projektowanie własnej przyszłości w szerokiej perspektywie. “Mentoring jest procesem dwustronnym. Z tej relacji czerpie nie tylko mentee, ale też mentorka, która ma szanse zobaczyć wiele spraw z innej perspektywy i zyskać mnóstwo nowych impulsów do rozwoju osobistego. Celem długoterminowym mentoringu jest wszechstronny rozwój jednostki, pomoc w efektywnym budowaniu ścieżki kariery zawodowej i wypracowaniu satysfakcjonującej postawy wobec życiowych wyzwań” – informuje Fundacja Edukacyjna Perspektywy.

Więcej informacji o programie mentoringowym Lean in STEM jest dostępnych na stronie: www.leaninstem.pl

PAP – Nauka w Polsce

Posted on Leave a comment

Innowatorzy: finansowa pomoc państwa ułatwia działalność

Finansowa pomoc państwa dla start up-ów ułatwia działalność, ale nie wszystkie firmy z niej korzystają – wynika z rozmów PAP z przedstawicielami firm obecnych na kongresie Innowatorów CEE Innowators Summit, który odbywał się we wtorek w Warszawie.

Swoją ofertę na kongresie prezentowały innowacyjne firmy z krajów Grupy Wyszehradzkiej, w tym kilka polskich.

XTPL to działająca od 2015 r. wrocławska spółka, która opracowuje technologie ultracienkich linii przewodzących, które mają swoje zastosowanie m.in. w fotowoltaice, ogniwach słonecznych, czy wyświetlaczach np. smarfonów, ekranów dotykowych, telewizorów.

Jak wyjaśnił PAP Sebastian Młodziński z XTPL, obecne w technologii tej zastosowanie mają tzw. zasoby ziem rzadkich, a rozwiązanie wrocławskiej firmy opiera się na „ogólnodostępnym” srebrze. Linie opracowane przez spółkę są czterysta razy cieńsze od ludzkiego włosa.

„Dla producentów ogniw słonecznych wartością jest większa wydajność, a dla producentów wyświetlaczy jest mniejsze zużycie baterii” – powiedział. Dodał, że zastosowanie technologii XTPL umożliwia produkcję urządzeń elastycznych, co dziś jest bardzo trudne.

W swojej prawie dwuletniej historii przedsięwzięcie korzystało z kapitału zalążkowego prywatnych inwestorów, pieniędzy tzw. aniołów biznesu, finansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, a w tym roku zamierza wejść na giełdę.

Młodziński poinformował, że w maju zostanie zaprezentowany prototyp drukarki laboratoryjnej, którą będą mogły testować wybrane instytuty naukowe na całym świecie. Firma ma list intencyjny od największego producenta ogniw słonecznych na świecie z Chin.

Z pomocy finansowej NCBR skorzystała także firma Autenti – platforma do podpisu elektronicznego on-line. Firma działa od trzech lat, przez dwa lata opracowywała produkt, a teraz jest na etapie komercjalizowania go. „Sprzedajemy nasze rozwiązanie w Polsce, ale w najbliższych miesiącach chcemy pojawić się na rynkach europejskich” – powiedział PAP Tomasz Plata z Autenti.

Wyjaśnił, że twórcy spółki zainwestowali własne oszczędności, ale zdobyli także finansowanie z grantów unijnych, a w listopadzie uzyskano finansowanie z NCBR. „To nam daje gwarancje i pewność, że technologicznie produkt będzie się dobrze rozwijał” – powiedział Plata. Jego zdaniem zapewnienie rozwoju firmie bez pomocy państwa byłoby znacznie trudniejsze, inwestorzy prywatni w Polsce oczekują bowiem, inaczej niż np. w USA, znacznie szybszego zwrotu z inwestycji.

Z środków publicznymi nie korzystała spółka Bivrost, która produkuje technologię i sprzęt do video 360 stopni oraz video dla wirtualnej rzeczywistości. Pozwala to na rejestrację obrazu ze wszystkich kierunków dookoła kamery – umożliwia obserwatorowi wyjście poza tradycyjny kadr. „Chodzi o to, aby widz sam decydował o tym, w którą stronę chce patrzeć” – powiedział PAP Paweł Surgiel z Bivrost. „Myślę, że za dwa lata Ligę Mistrzów będziemy oglądać właśnie w taki sposób” – powiedział.

Jak zapewnił, spółka jest jedynym w Europie producentem sprzętu do video 360 stopni dla profesjonalistów, nagrywających filmy w tym formacie. Marka została założona dwa lata temu, uzyskała finansowanie inwestorów prywatnych oraz funduszy venture capital. „Teraz jesteśmy na etapie komercjalizacji naszych projektów (…) przechodzimy do produkcji seryjnej” – powiedział Surgiel.

Na pomoc państwa liczy natomiast zespół HyperPoland, który rozwija technologię Hyperloop, łączącą zalety transportu powietrznego i kolejowego. Pojazd porusza się w specjalnej tubie z prędkością odrzutowca i może łączyć ze sobą np. centra miast.

„Pracujemy nad tą technologią od półtora roku. Do tej pory były to raczej prace koncepcyjne, obliczenia i symulacje. W tym momencie rozpoczęliśmy budowę prototypu jednoosobowej kapsuły, którą chcemy przetestować – mam nadzieję, że latem tego roku – w Stanach Zjednoczonych” – powiedział PAP koordynator części technicznej projektu Paweł Radziszewski.

Wyjaśnił, że zespół (większość to studenci i absolwenci Politechniki Warszawskiej) sam finansuje badania oraz organizuje tzw. crowdfunding (zbiórkę społeczną), ale posiada też listy intencyjne z Ministerstwa Rozwoju i Instytutu Lotnictwa. „Cały czas rozmawiamy z inwestorami prywatnymi, jak i osobami z administracji publicznej na temat finansowania” – powiedział Radziszewski.

Wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki powiedział dziennikarzom, że kilkanaście lat temu podczas rozmów z przyjaciółmi z Politechniki Wrocławskiej pojawiła się koncepcja „pociągu próżniowego”.

„Wielu osobom wydawało się to pieśnią przyszłości, tymczasem 10 lat później Elon Musk ze swoim Hyperloopem właściwie tę ideę powtórzył” – powiedział.

Wskazał, że w Polsce dostępne są mechanizmy wsparcia innowatorów i liczy, że w przyszłości pociągi tego typu będą poruszać się po Polsce.

PAP – Nauka w Polsce